Do następnego meczu pozostało

Maciej Kona: Chcę być zawsze krok przed przeciwnikiem

Rozmowa z Maciejem Koną m.in. o pierwszych dwóch sparingach i okresie przygotowawczym.

Chojniczanka rozegrała dotychczas dwa mecze sparingowe. Mecz z Nielbą zakończył się wygraną żółto-biało-czerwonych 3:1, a w starciu z Bytovią górą był zespół z Bytowa, który wygrał 2:1. – Na pewno w sparingach wynik nie jest najważniejszy. Przede wszystkim skupiamy się na tym, żeby przekładać w meczach to nad czym pracujemy na treningach czyli m.in. różne warianty rozgrywania akcji. Po pierwszych meczach widać, że jest problem ze skutecznością, ale o tym mówił także trener po meczu z Bytovią. Nie mamy też jeszcze tej świeżości, ale to w tym okresie przygotowań jest jak najbardziej normalne. Za nami bardzo ciężkie treningi więc na razie musi to tak wyglądać, a z każdym kolejnym sparingiem powinno być już lepiej – mówi Maciej Kona.

Podopieczni trenera Adama Noconia rozpoczęli przygotowania 7 stycznia. Jednym z kluczowych akcentów tego okresu był obóz w Jarocinie – Mieliśmy świadomość, że wyjeżdżamy do Jarocina, by ciężko pracować. Ten cel był zrealizowany. Potwierdzeniem był sparing z Nielbą, gdzie przełożyliśmy zadania taktyczne na mecz. Wynik niedzielnego sparingu mógł być wyższy, ale odczuwaliśmy też tę pracę z tygodnia – twierdzi Kona. – Pomimo tego, że zima nie ułatwia przygotowań, to zawsze mamy dobrze przygotowane boisko na Modraku. Opiekun obiektu dba cały dzień o to, że jak przyjdziemy na obiekt nie jesteśmy zaskoczeni złymi warunkami. Mamy w klubie również bardzo dobrze wyposażoną salę treningową. W swojej przygodzie z piłką nie miałem jeszcze takich warunków do pracy na siłowni – dodaje zawodnik.

Pomimo niepozornych warunków fizycznych, Maciej Kona bardzo dobrze radzi sobie na pozycji defensywnego pomocnika i z pewnością można go przypisać do ligowej czołówki na tej pozycji. – Przyjęło się w piłce, że defensywny pomocnik musi być duży i silny. Tak, by wygrywać te stykowe piłki. Ja poprzez swoją wątłą budowę staram się nie dopuszczać do takich sytuacji i chcę być zawsze krok przed przeciwnikiem. Braki fizyczne nadrabiam myśleniem – uważa. 

Dla Macieja Kony jesień w Chojniczance był najlepszym okresem jeżeli chodzi o indywidualny dorobek strzelecki. W barwach Chluby Grodu Tura zdobył już dwie bramki, a w swoich wcześniejszych klubach albo miał zerowy dorobek strzelecki lub miał na swoim koncie jedną bramkę – Uważam, że to nie jest przypadek. Przychodząc tutaj założyłem sobie, że nie będę tylko zawodnikiem, który przeszkadza przeciwnikom. Chciałem też dać coś zespołowi w grze ofensywnej chociażby przez gole i asysty. Z pozycji numer sześć nie jest o to tak łatwo i nie uczestniczę we wszystkich stałych fragmentach czy nie wykonuję rzutów karnych. Pozostają mi strzały z dystansu albo wejścia z drugiej linii. Dzięki temu uważam, że mam na swoim koncie dwa dość ładne gole – śmieje się Kona.

W ostatnim sparingu Kona tworzył środek pola z Robertem Ziętarskim. Często w takim zestawieniu graliśmy również w rundzie jesiennej. Współpraca Kony z Ziętarskim układa się dobrze nie tylko na boisku. –„Ziętara” poznałem przychodząc do Olimpii Grudziądz. Robert grał tam już pół roku i miał dość mocną pozycję w szatni. Na boisku graliśmy ze sobą od pierwszego treningu, bo wtedy w klubie nie było innego zawodnika na pozycję defensywnego pomocnika. Wspólnie awansowaliśmy do pierwszej ligi i rozegraliśmy całą rundę na zapleczu Ekstraklasy z nawet niezłym skutkiem. Zimą zajmowaliśmy miejsce w strefie baraży o Ekstraklasę, co było wynikiem ponad stan. Mieliśmy w tym swój udział, bo zabezpieczaliśmy ten środek i kreowaliśmy grę. Potem Robert w tajemniczych okolicznościach przeniósł się do Chojniczanki (śmiech). Nie ukrywam, dzięki jego obecności w Chojniczance jeszcze bardziej zainteresowałem się transferem do Chojnic – mówi środkowy pomocnik.

Maciej Kona podpisał kontrakt z Chojniczanką tuż po zakończeniu sezonu 2019/20. Zawodnik mógł trafić na Mickiewicza 12 jeszcze szybciej, bo w chojnickim klubie był monitorowany już jako debiutujący zawodnik Zawiszy Bydgoszcz. – Po raz pierwszy miałem kontakt z Chojniczanką jak odchodziłem z Zawiszy. Trenerem był tutaj Maciej Bartoszek, który znał mnie z Zawiszy. W tamtym czasie uznałem, że lepszym wyjściem będzie Chrobry Głogów. Przekonał mnie wtedy trener Ireneusz Mamrot, a sam klub zajął wysokie miejsce na koniec sezonu. Myślałem wtedy, że będę w stanie z tym zespołem bić się o coś więcej. Po odejściu z Głogowa, Chojniczanka zgłosiła się po raz kolejny. Miałem wtedy pół roku bez regularnych występów i sam czułem, że przyjście do klubu z pierwszej ligi może mi nie pomóc w złapaniu tych minut. Postanowiłem zejść ligę niżej do Olimpii Grudziądz. Ostatecznie do Chojnic trafiłem latem ubiegłego roku – komentuje Maciej Kona.

Biuro Prasowe MKS „Chojniczanka 1930” SA

Proudly made by